Wszystkie teksty umieszczane na Linkedin lub naszych stronach internetowych są naszą opinią. Prosimy nie traktować ich jako porady prawnej w konkretnej sprawie, ponieważ konkretna sprawa zawsze wymaga indywidualnej analizy.
Wbrew pozorom, sprawa nie jest wcale taka oczywista. Zacznijmy od przepisów prawa. Pojęcie siły wyższej, choć wielokrotnie używane, nie doczekało się w polskim prawie umów swojej definicji.
Powszechnie uznaje się jednak, iż siła wyższa to zdarzenie:
Najczęściej podawanymi przykładami siły wyższej są zdarzenia związane z działaniami sił przyrody – np.:
Drugą grupą są przypadki związane z niecodziennymi zachowaniami zbiorowości:
Wreszcie trzecia kategoria – działania władzy państwowej :
I – z punktu widzenia tradycyjnego – w zasadzie to tyle. Nie jest więc tak, że siła wyższa to tylko – jak mawiają Anglicy – „act of God”.
Należy jednak pojęcie siły wyższej interpretować niezwykle ostrożnie, gdyż jest to daleko idący wyjątek od reguły nakazującej wykonanie zobowiązania zgodnie z jego treścią. O ile więc w umowie nie zdefiniowano siły wyższej inaczej, nie będą za siłę wyższą uznawane na przykład działania producentów zamówionego sprzętu lub oprogramowania, sezon urlopowy, organizacja olimpiady czy mistrzostw w piłce nożnej ani opady śniegu w marcu (chyba że w Afryce Równikowej).
Niewykonanie umowy z powodu siły wyższej prowadzi do braku odpowiedzialności za powstałe z tego powodu szkody. Oczywiście, o ile istnieje związek między szkodą a siłą wyższą oraz o ile umowa nie reguluje tego inaczej. Oznacza to m.in., co do zasady, brak kar, brak odszkodowań oraz konieczność dokończenia umowy po ustaniu siły wyższej. Przepisy nie mówią nic odnośnie wygaśnięcia zobowiązania, prawa do wypowiedzenia umowy czy też jakichkolwiek innych uprawnieniach (o tym może natomiast stanowić umowa).
W zasadzie nie ma znaczenia czy umowa zawiera klauzulę siły wyższej. Jeśli nie, stosuje się wówczas przepisy prawa, a więc m.in. zasadę braku odpowiedzialności za szkody. Należy jednak podkreślić, iż w tej sytuacji rozumienie siły wyższej będzie wąskie i ograniczone (tak jak opisane powyżej rozumienie doktryny i orzecznictwa). Umowa może natomiast taką wąską definicję rozszerzać.
W wielu umowach definicje siły wyższej zajmują nierzadko pół strony tekstu, wskazując najrozmaitsze przykłady zdarzeń. Wiele z nich z klasycznym rozumieniem siły wyższej nie ma nic wspólnego. W umowach IT jako siłę wyższą wskazuje się np. działania producenta oprogramowania czy występowanie wirusów komputerowych. Bywa też, że nawet opóźnienia producentów sprzętu są tak definiowane – i w sumie nie bez pewnej racji, bo np. decyzja Apple o opóźnieniu premiery iPad w Europie jest, z punktu widzenia dystrybutora, poza jakąkolwiek kontrolą.
Opisanie pewnych sytuacji jako siły wyższej jest też stosunkowo często spotykanym sposobem na wyłączenie odpowiedzialności, dlatego tym bardziej warto poświęcić tym zapisom szczególną uwagę. Wspomnijmy tylko częste powoływanie jako siły wyższej nieuzyskania indywidualnych aktów administracyjnych (np. zezwoleń). W skrajnym przypadku pojęciem siły wyższej próbuje się objąć podwykonawców czy osoby trzecie, za pomocą których wykonuje się zobowiązanie (np. energetyka).
Strony mogą przewidzieć w umowie, iż odpowiedzialność wykonawcy jest rozszerzona również o przypadki siły wyższej (normalnie odpowiada on tylko z tytułu winy). Należy jednak pamiętać, iż wszelkie braki i niejednoznaczności prowadzić będą do powrotu zasad kodeksowych. Co więcej, niewystarczające jest tu wskazanie, że „wykonawca odpowiada bez względu na przyczynę”, czy też „wykonawca ponosi pełną odpowiedzialność”. Według Sądu Najwyższego, konieczne jest tu wyraźne wskazanie, iż wykonawca ponosi odpowiedzialność również za wystąpienie siły wyższej.
Często umowy regulują skutki wystąpienia siły wyższej inaczej niż kodeks cywilny. Możliwe jest m.in. wprowadzenie mechanizmu automatycznego rozwiązania umowy czy też prawa jednej z jej stron do jej wypowiedzenia/odstąpienia. O ile nic do umowy nie wpiszemy, strona dotknięta siłą wyższą, co do zasady, będzie zobowiązana dokończyć swoje zobowiązania.
Wracając do np. wulkanicznego pyłu. Jest to bez wątpienia siła wyższa, więc wykonawcy mogą skutecznie się na to powoływać. Jedyne na co warto zwrócić uwagę, to na doświadczenia po powodzi wrocławskiej z 1997 roku: wtedy każdy zagrożony projekt IT próbował nawiązać do koniecznych, a rzekomo zatopionych zasobów. Nagle okazało się, że olbrzymia ilość niedostarczonych serwerów była przechowywana akurat w tym mieście. Oczywiście, taką okoliczność musi udowodnić wykonawca i warto o stosowne dowody poprosić.